Hero Story Amnah Ajmal, Head of Merchants & Digital Partnerships Mastercard na Bliskim Wschodzie i w Afryce

Magdalena Petryniak, Story Seekers:  Pani nazwisko pojawiło się niedawno w rankingu „Top 100 women in the Fintech in 2019”. Co dla Pani oznacza to wyróżnienie?

Amnah Ajmal, Mastercard, Dubaj: 

Zaczynałam karierę w tradycyjnie rozumianym sektorze bankowym, 15 lat temu. Od tego czasu, świat zmienił się w tak dużym tempie, że musiałam oduczyć się tego czego nauczyłam się kiedyś i niejako wykreować samą siebie na nowo, od podstaw. To wyróżnienie znaczy dla mnie tyle, że to ważne, by potrafić od czasu do czasu zdefiniować samego siebie na nowo. Pokora i otaczanie się ludźmi, którzy są od nas mądrzejsi, pozwalają na przełamywanie schematów i wprowadzanie istotnych zmian w podejściu do samego siebie, zamiast ciągle podążać utartymi ścieżkami. Jeśli nie potrafimy wprowadzać tego rodzaju „wyłomów” w podejściu do samych siebie, nie staniemy się siłą napędową dla innowacji w dzisiejszych czasach.

Jakie były Pani najważniejsze etapy na drodze, którą dziś Pani podąża?

Pamiętam rozmowę o pracę na kampusie uniwersyteckim. Zapytano mnie, gdzie widzę swoją przyszłość za pięć lat, a ja odpowiedziałam, że nie wiem. Dodałam, że wiem natomiast gdzie chciałabym być za 15-20 lat. Od zawsze przyświecało mi konkretne marzenie, czy wręcz wizja tego, co chcę zrobić ze swoim życiem. Chciałam wyłamać się z modelu bogatej, tradycyjnej rodziny, z której się wywodzę, w której źródłem tożsamości kobiety są mężczyźni – ojciec, brat, mąż i syn. Ludzie często definiują ubóstwo jako brak dostępu. Byłam bogata, jednocześnie uboga, ponieważ nie miałam dostępu do własnych marzeń, jednak zawsze miałam plan w perspektywie 15-20 lat. Wiedziałam, że chciałam zrobić międzynarodową karierę, wejść na wysoki szczebel zarządzania – poziom z którego mogłabym wpływać na życie ludzi, pomagając im w osiąganiu celów. W pewnym sensie zamroziłam tę wizję w wieku 18 lat i z dnia na dzień doskonaliłam własne podejście, tocząc jednocześnie walkę polegającą na kwestionowaniu norm kulturowych i społecznych, tak by ostatecznie móc znaleźć się w miejscu, w którym jestem dzisiaj.

Zawsze chciała Pani pracować w finansach i bankowości? Proszę mi opowiedzieć nieco więcej o tym, gdzie zaczęła się Pani podróż?

Jestem tu, gdzie jestem, dzięki dwójce Polaków, którzy we mnie uwierzyli i wzięli na siebie wielkie ryzyko. Nauczyli mnie również, by podejmować ryzyko w sytuacjach, w których otwieramy szanse i możliwości dla innych.

Moja podróż rozpoczęła się, gdy zdecydowałam się na studia MBA, po tym jak nie udało mi się dostać na żadne studia medyczne w kraju. Moi rodzice zdecydowali jeszcze przed moimi narodzinami, że powinnam studiować medycynę. Gdy nie dostałam się na te studia, poradzono mi, bym wyszła za mąż – to była „najlepsza alternatywa”. Musiałam twardo zawalczyć o to, by nie zrezygnować z wizji samej siebie. Poszłam więc na studia MBA, chciałam pracować w branży FMCG. Gdy Unilever i P&G odrzuciły moje podanie, została już tylko Nestle. Pewnego dnia poszłam na jedną z tych spontanicznych rozmów rekrutacyjnych (red. walk-in interview) w Citibanku, by pomóc przyjacielowi, który bardzo chciał pracować w bankowości. Rozmowa odbywała się przez trzema osobami. W komisji zasiadał jeden HR-owiec polskiego pochodzenia i dwójka lokalnych przedsiębiorców. Udzielałam odpowiedzi bez zamiaru zatrudnienia się w tej firmie, jednak wspomniałam o mojej długofalowej wizji. Polak zasiadający w komisji coś we mnie zobaczył i już następnego dnia zadzwonił telefon z oddziału Citibanku w Dubaju z propozycją zatrudnienia na stanowisku Management Associate, które przewidywało pracę w 3 kolejnych krajach po 6 miesięcy w każdym. Zdałam sobie sprawę, że już od samego początku będzie to praca o międzynarodowym charakterze, tym samym mój bilet do wolności z więzienia, w którym tkwiłam. Pięć lat później kolejny wspaniały lider, również Polak, dał mi pracę, miałam wtedy 28 lat i zaledwie 4 lata doświadczenia zawodowego, a wymogi stanowiska mówiły o 15 latach doświadczenia. Zawsze będę wdzięczna tym liderom. Zakwestionowali przyjęte normy, by mnie zatrudnić. Nie pasowałam do żadnego z wymogów wynikających z zakresu obowiązków tego konkretnego stanowiska, a jednak dano mi szansę. Robię dokładnie to samo zatrudniając dziś ludzi.

Jaka była Pani najtrudniejsza decyzja w obszarze przywództwa?

W trakcie mojej kariery w bankowości brałam udział w dwóch dużych programach restrukturyzacyjnych. Pierwszy obejmował zwolnienie 30 osób, drugi 300. Za drugim razem nie wierzyłam w strategię firmy i po tym jak ogłosiłam zwolnienia w lokalnym urzędzie miasta, pewna kobieta przyszła do mnie do biura. Powiedziała, że zarabia 1500 dolarów miesięcznie i spytała co firma zyska zwalniając ją. Tego dnia zdałam sobie sprawę, że to nie jest praca dla mnie. Odeszłam z firmy, ale też z mojej kariery w bankowości, u szczytu osiągnięć w tej branży. Dopiero co uzyskałam awans na stanowisko najmłodszej szefowej działu bankowości osobistej. Dojście do tego etapu w karierze było moim marzeniem, jednak nie czułam się tam dobrze więc odeszłam. Wielu członków mojego zespołu przychodziło do mnie i prosiło, bym została. Mieli nadzieję, że będę w stanie poprowadzić ich i firmę z powrotem na ścieżkę wzrostu.

Postawienie własnego sukcesu na szali ryzyka jest częścią podróży w stronę przywództwa.

A najbardziej bolesny błąd, który zdarzyło się Pani popełnić? Czego się Pani dzięki niemu nauczyła?

Cena jaką przyszło mi zapłacić za własną karierę i niezależność była bardzo wysoka, w porównaniu do większości moich kolegów. Przez pierwszych 8 lat kariery zawodowej pracowałam przez 18 godzin dziennie, włączając weekendy. Potem miałam wypadek, ale mimo to docierałam do pracy na wózku inwalidzkim. W Kairze moja astma stała się nieznośna, ale jeździłam do pracy z maską tlenową. Zawsze zależało mi na tym, by rozwijać się znacznie szerzej niż tylko na potrzeby bezpośredniego zakresu moich obowiązków, tak by jak najpełniej wykorzystać szanse, które były mi dane. Praca miała dla mnie wyższy priorytet niż przyjaciele, dobre samopoczucie, czy zdrowie. 10 lat później, będąc w Polsce, pewnego dnia poczułam silny ból żołądka i musiałam szybko udać się do lekarza. Po kilku wizytach u różnych specjalistów zdiagnozowano u mnie zaawansowane stadium choroby wrzodowej żołądka. Znaczna część przyczyn była powiązana z moim stylem życia. Był to dla mnie swoisty moment przebudzenia. Poczułam, że wszystko, co osiągnęłam jest bez znaczenia, jeśli nie będę się cieszyła zdrowiem. Zaczęłam więc sypiać więcej niż moje zwyczajowe 3-4 godziny. Do tego doszły regularne ćwiczenia. Nigdy też nie przegapiałam pory posiłków. Wydobrzałam w ciągu roku, jednak był to bardzo trudny rok i wyciągnęłam z niego lekcje na całe życie.

Myśląc o przywództwie, jakie są najważniejsze wartości, którym stara się Pani być wierna na swojej drodze rozwoju biznesowego, poprzez liczne podróże po całym świecie i pracę z różnorodnymi zespołami (w różnych kulturach)?

To jakim jesteśmy człowiekiem po części znajduje odzwierciedlenie w stylu przywództwa, który sobą reprezentujemy. Nie zmieniamy się nagle w kogoś innego stając się liderami. Oczywiście różne organizacje mogą się starać cię ‘coachować’ lub przystosowywać, jednak najważniejsze wartości trudno jest w kimś zmienić.

Całe moje życie sprowadza się do takich pojęć jak odwaga, podejmowanie decyzji, empatia i osiągnięcia. Pamiętam, gdy w wieku 6 lat stałam przy samochodzie w temperaturze 50 stopni Celsjusza i zażądałam od mojego kierowcy, by otworzył drzwi. Powiedziałam te słowa w nieuprzejmy sposób, gdyż doskwierała mi wysoka temperatura. Zwróciłam się do niego wtedy bezpośrednio po imieniu. Wtedy moja mama kazała mi stać w tym gorącu przez długi czas, by mnie czegoś nauczyć. W tym wieku można kogoś nauczyć szacunku. Odwaga, podejmowanie ryzyka, faktyczna realizacja ambicji, podejmowanie decyzji, poczucie, że trzeba działać szybko i sprawnie, pokora i empatia, to wartości, zgodnie z którymi żyję. Nauczyłam się ich jednak na długo przed tym jak zaczęłam moją korporacyjną karierę. Uważam, że to wyjątkowo uprzywilejowana pozycja móc sprawiać, że ludzie czują się dobrze lub źle w chwili, gdy wracają po pracy do swoich przyjaciół i rodzin. Moją odpowiedzialnością jest wpływanie na to, jak upłynął im dzień i ile udało im się w życiu osiągnąć.

Udało mi się wyprowadzać firmy na prostą, niezmiennie robiąc to z pozycji tzw. ekspata w danym kraju, czyli outsidera.

Jak można szybko poznać dany rynek, sformułować strategię i jednocześnie być w stanie ją wdrożyć? Wystarczy słuchać ludzi, którzy znają ten rynek lepiej od nas, otoczyć się zespołami, które są od nas inteligentniejsze i zyskać ich poparcie!

Przypomina Pani sobie jakieś konkretne wydarzenie, które zmieniło Pani punkt widzenia lub zachowanie? Co się wtedy zmieniło?

Gdy miałam 18 lat, przyśniło mi się, że mieszkam w mieszkaniu, do którego wracam po pracy, i że jest ono położone nad samym brzegiem morza. Drzwi miały automatyczny zamek i jako że oglądałam wcześniej hollywoodzkie filmy, wiedziałam, że mój sen nie rozgrywał się w Stanach Zjednoczonych. Opowiedziałam mamie swój sen, a ona na to, że mój mąż będzie majętnym człowiekiem i że może zabierze mnie na wakacje gdzieś w świat. Odpowiedziałam jej, że w tym śnie mieszkanie należało do mnie i że wracałam z pracy. Żadna kobieta w naszej rodzinie nigdy wcześniej nie pracowała, a finansowa niezależność nigdy nie była myślą, która zaprzątałaby umysł kobiet w rodzinie. Powiedziała mi na to, że nie mogę mieć takich marzeń. Opowiedziałam swój sen jeszcze kilku osobom i niezmiennie usłyszałam w reakcji, że to głupi sen i nigdy się nie spełni. Dokładnie 10 lat później kupiłam mieszkanie w Canary Wharf w Londynie. Odebrałam klucze od pośrednika nieruchomości i przypomniałam sobie uczucie otwierania „tych” drzwi. To również były drzwi z automatycznym zamkiem! Żadne marzenie nie jest głupie, o ile jest to twoje własne marzenie! W życiu zdarzy się wiele wzlotów i upadków, ale to konkretne doświadczenie nauczyło mnie nigdy nie rezygnować z marzeń. Żadna inna siła, oprócz twoich własnych lęków, nie jest w stanie cię powstrzymać od ich realizacji.

Co pomaga Pani zbudować w sobie wewnętrzną siłę niezbędną do tego, by przetrwać w biznesowej dżungli?

Bywa ciężko. Czasem masz do czynienia z pasywną agresją i kompleksami, którymi jesteś otoczona. Bycie outsiderem w danym otoczeniu, bycie najmłodszą wśród współpracowników, kierowanie się nieco inną perspektywą i powtarzanie wszystkim, że może istnieć inny punkt widzenia, nie zawsze spotka się z pozytywnym odbiorem, zwłaszcza w sytuacji, gdy kwestionujemy sposób, w jaki ktoś od zawsze wykonywał daną czynność. Przypomina mi się piękne powiedzenie:

„Ci, którzy tańczyli, byli uważani za chorych psychicznie przez tych, którzy nie słyszeli muzyki.”

Tak więc, to co dla mnie osobiście jest szczególnie ważną siłą napędową, to uśmiech na twarzy mojego zespołu na mój widok, lub gdy pomagam im rozwiązać problem albo usunąć przeszkodę. Osiągnięcia mojego zespołu, ich podziw i szacunek dla mojego przywództwa – to są te czynniki, które faktycznie mnie napędzają. Prawdziwa satysfakcja z przywództwa to sprawianie, że ludzie wznoszą się na wyżyny, na które nigdy nie wierzyli, że byliby się w stanie wzbić. Dzięki temu mam poczucie, że spełniłam swój cel, że udało mi się coś zmienić w życiu innych ludzi, i choćby z tego powodu powinnam pozostać wierna moim wartościom. 

Jak definiujesz sukces?

Ta definicja ewoluowała, ale zawsze miała związek z realizacją marzeń, czy to na płaszczyźnie podróżowania po świecie, czy bycia najlepszą w pracy. Zawsze rywalizuję sama ze sobą i staram się być lepszą wersją samej siebie, wciąż się uczyć. Do tego doszedł niezwykle ważny składnik, od chwili gdy zaczęto mi powierzać coraz bardziej odpowiedzialne funkcje przywódcze i wyjechałam z kraju. Zdałam sobie sprawę, że mój następca z pewnością będzie miał inne spojrzenie i zmieni strategię biznesową, tak więc mój wpływ na biznes może się zmieniać. Niemniej jednak wpływ jaki wywierałam na ludzi nigdy nie ulegnie zmianie. Ten aspekt pozostaje na zawsze. Przyglądanie się temu jak członkowie mojego zespołu obejmują wyższe, ważniejsze stanowiska i odnoszą duże sukcesy sprawia, że czuję się szczęśliwa. To część mojego sukcesu i źródło szczęścia. Jako matka, powinnam również dodać, że sukces to dla mnie również sprawienie, że moja córka będzie miała wszystkie te możliwości, o które ja musiałam walczyć.

Cena, którą płacimy za nasz sukces i realizację marzeń jest często bardzo wysoka. Jaka była Pani cena?

Na pierwszy rzut oka, droga którą przeszłam wygląda jakby wszystkie moje marzenia się spełniły. Pamiętam gdy pewien wysoko postawiony HR-owiec w mojej poprzedniej firmie powiedział „Wow, zostałaś najmłodszą szefową pionu kart w historii firmy, następnie jedyną kobietą na czele pionu aktywów obejmującego bardzo duży rynek, następnie najmłodszą szefową pionu sprzedaży detalicznej. Masz niesamowite szczęście!” Odpowiedziałam jej, że jeśli miałabym wymienić coś co zdecydowanie nie stało po mojej stronie, byłoby to właśnie szczęście. Wielu ludzi gratuluje mi osiągnięć, niektórzy dodają, że przeszłam wspaniałą drogę. To prawda, to wspaniała podróż, musiałam o nią jednak mocno powalczyć i była to samotna walka.

Moje marzenia obejmowały niezależność finansową, wpływanie w sposób pozytywny na życie innych ludzi, wreszcie możliwość podróżowania i mieszkania w wielu krajach na całym świecie. Mieszkałam w 10 krajach, w Stanach Zjednoczonych, Europie, Azji i na Środkowym Wschodzie. Chciałam mieć życie pełne doświadczeń, których nikt w mojej rodzinie wcześniej nie zaznał. Moja wytrwałość doprowadziła mnie do punktu, w którym mogłam przeżyć życie, które niejako sama zaprojektowałam. Po drodze spaliłam za sobą wiele mostów i poświęciłam wiele relacji. Żałuję, że tak się stało. Straciłam kontakt z moimi rodzicami i rodzeństwem – właściwie ze wszystkimi członkami rodziny. Ostatnie słowa, które wypowiedział do mnie mój ojciec wciąż wybrzmiewają mi w pamięci. Powiedział, że nie takiej córki chciał. Miałam dzieciństwo pełne miłości i wspaniałych rodziców, a także dużą rodzinę. Jednak moje wyobrażenia na temat mojego własnego życia różniły się w sposób drastyczny od tego jak oni wyobrażali sobie moje życie.

Gdyby mogła Pani podjąć jedną decyzję, aby zmienić świat, jak by ona brzmiała?

Jako dziecko pracowałam w obozach dla uchodźców i zawsze czułam w sercu ból na myśl o dzieciach, w których oczach widać było ogromną pustkę. Teraz, gdy sama jestem matką, aż trudno mi uwierzyć w skalę problemów, które stworzyliśmy dla naszych dzieci. To problemy, których powodem jest sam człowiek. Każde dziecko zasługuje na miłość i zasługuje na to, by być otoczonym miłością swoich rodziców w komfortowym otoczeniu. Wszystko co dzieje się dziś na świecie jest głęboko niepokojące na wielu poziomach i pęka mi serce na myśl, że jestem częścią pokolenia, które na to patrzy. Gdybyśmy tylko mogli to zmienić.

Dziękuję.

 

—–

Story Seekers Hero Stories to cykl wywiadów z liderami biznesu pokazujący historie drogi zawodowej liderów i wizjonerów różnych branż. Wywiady, w których dzielą się tym co ich ukształtowało, jakimi wartościami się kierują, punkty przełomowe oraz lekcje przywództwa, które chcą przekazać innym.

 

Jesteś liderem i chcesz nauczyć się komunikować w sposób angażujący i wzbudzający zaufanie? Napisz do nas, porozmawiajmy.







Scroll to top